Szedłem powoli bardzo niezdecydowany.
Pożegnałem się przecież..
..
Pytanie Rilke jest zasadnicze. Problem postawił już Protagoras.
Pewnie też nie on pierwszy.
..
Gdy tak wędrowałem wtedy za korowodem..znalazłem się w tamtym czasie jakby
wyrazniej niż wtedy..kiedyś.
Mógł być 1960 ,albo 1961 - też maj; stałem na rogu ul.Kopernika.
Dopiero co wyszedłem z tamtego budynku ; PRN ? WRN ? - jakiś wydział..
(gdzież ten stary idiota służył?)
Dokładnie w tym samym miejscu co teraz stał kiosk Ruch..i kupiłem gazetę;
pierwszy raz w życiu.
.
Szedłem potem Kopernika..gdzieś tam na końcu - nowiutka szkoła - trwała jeszcze budowa ? Jakby nadawała sens - taki dysonans, który nie pasował.
W podróży - ponad dwie godziny (!) nad tym medytowałem;
wszystko co tam było - wydało się wielką bzdurą.
Oprócz tej szkoły.
Przyrzekłem sobie; trzymać się od Kielc jak najdalej.. a najlepiej wiać stąd.
Byłem na dobrej ścieżce już wtedy - lecz sam.
To był ciężki błąd ; podstawowy.
Jak patrzałem na tych młodych myślałem o tym; uwikłaniu.
.
Teraz pocieszam się tamtą melodią i Miles Davisem.
Czy to możliwe, że tak miało być ze mną? - medytuję.
Innych złudzeń już nie mam; sprawy widzę (wreszcie)
..jakimi są naprawdę, które są naprawdę,bo są naprawdę - a nie w urojeniu..i tymi urojonymi, które udają, że są naprawdę i są naprawdę lecz urojone..
..jakby powiedział Wielki Protagoras..
Jaka szkoda, że mu wszystko spalili - czy naprawdę wszystko?
Jedno pytanie, jedno zdanie - jest warte życia.
Lecz nie w tej wersji; "człowiek jest miarą wszechrzeczy.."
..całkowicie zakłamana bzdura; nawet teraz się boją jednego zdania..
Jednego jedynego - jakie zostało na pewno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz